KOlejna ekranizacja komiksu - albo tak mi się wydaje. Bo co miała ta psychodeliczno - narkotyczna wersja przygód Blueberrego z komiksem poza nazwiskiem bohatera to nie wiem. Film dobry dla tych których ciekawi jak to jest jak sie zaćpa - 1/2 długości filmu to wizje po indiańskich "lekach" a końcówka się dłużyyyyyyyy....łooo matkooooo. POza tym trudno mi było wytrzymać oglądając francuskie wyobrażenia o Dzikim zachodzie tzn: bar owszem łądny, piękny, meble, zasłony itd, itp a w biurze szeryfa dziurawy dach - dziura dokładnie nad jego biurkiem, że niby tak oryginalnie :-)??, poza tym budynek ekspoloduje od zapalonych materiałów wybuchowych w dzień ( słońce wisi wysoko na niebie ) w ciemną nocą gaszą ....ten sam budynek tzn - całe ściany, dach, tylko ogień lekko świta w oknach...hmmmmmmm????Drewno jakieś niepalne czy co? Scenariusz - ubogi jak ruski chłop - jedni chcą do gór dojść ( mają mapę), drudzy im przeszkadzają, mapa przechodzi z rąk do rąk a Indianie sobie buczą pod nosem :-). Film zamiast z westernem bardziej kojarzył mi się z " Odmiennymi stanami świadomości" ( wizje) i Odysjesą Kosmiczną ( wizualizacja tych wizji -) końcówka Odyseji). Jak ktoś szuka dobrego westernu --) Open Range Costnera, dobrej ekranizacji komiksu -)Hellboy a ten....no jak sie ma czas i piffko to można zarzucić ale na kolana to on nie rzuci.Ocena ...? a jakieś 4/10 bo miejscami wizje były fajne