Tajemniczo brzmiący tytuł to nic innego jak kod pocztowy Rejkjawiku, miasta słynącego z barów, kafejek i spelunek, w których toczy się nocne życie. Tam właśnie Hlynur spędza swoje dni i podrywa dziewczyny, jeśli akurat nie awanturuje się w mieszkaniu swojej matki i nie czeka na darmowe posiłki. Jego życie zmienia się wraz z przyjazdem Loli, hiszpańskiej nauczycielki flamenco.
Po przeczytaniu doskonałej książki "101 Reykjavik" po filmie nie spodziewałam się wiele ponieważ książka właściwie jest zbudowana na języku i jest to jej najlepszy aspekt bo fabuła nie jest zbyt wciągająca.
Mimo obaw muszę przyznać, że film nie jest tak zły, jak myślałam. Co więcej film spodobał mi się bardzo. Dobrze,...
Niebanalny, niecodzienny, zaskakujący, śmieszny, oryginalny, prawdziwy... Moje odczucia są jednoznaczne:) Kino, które chcę oglądać. Historia jest po prostu super. Nie ma co opisywać, tylko trzeba zobaczyć.
który puka panienki, żyje u mamusi i wpada w konfuzję na wieść o przyjeździe lesbijskiej przyjaciółki mamy. To chyba miało być zabawne. Myślałam, że to będzie fajna islandzka jazda w nowe rejony kina, a to był poślizg i złamanie z przemieszczeniem. Do tej pory nie wiem, co w tej historii robiła Victoria Abril. Chciała...
więcejPewnie nie wielu to wie, ale film jest ekranizacją książki pod tym samym tytułem. (Ja też bym nie wiedział, gdybym przez przypadek na nią nie wpadł w bibliotece.)I jak to bywa z ekranizacjami wybadają blado na tle drukowanego oryginału.
Książka to małe dziełko literackie. Niesamowity sposób prowadzenia narracji...